Kiedy kierujesz się tak jak ja, zasadą „koncert zawsze spoko”, to pomysł, aby jechać w piątek po pracy (a właściwie w trakcie – wyjście o 2 godziny wcześniej odrobiłam na koniec miesiąca – pozdrawiam swoją teamleaderkę ;) na koncert do Krakowie (mieszkam i pracuję we Wrocławiu, jakby co), wydaje się nie aż tak szalony jak dla zwykłego, wiodącego spokojne życie śmiertelnika.
Nie należę też do osób, które tak do końca racjonalnie szacują i kalkulują czy coś się opłaca, biorąc pod uwagę czas i pieniądze poświęcone na dane przedsięwzięcie.
Oto przykład: w piątek 10 sierpnia wyruszyłam z pracy o 14:00, pociąg miał być o 15:03, odjechał o 15:43. Do Krakowa miał zawitać o 18.43, był o 19:40, a na koncert dotarłam chwilę po 21:00. Natomiast z Krakowa wyjechałam dnia następnego o 12.25 – więc cały ten trip trwał około 24 godziny, z czego w podróży byłam „pi razy drzwi” około 10 godzin.
I tutaj rodzi się pytanie „czy było warto?” i dlaczemu chcę mi się realizować takie pomysły? Odpowiedz brzmi – OCZYWIŚCIE, ŻE TAK! (gdyby była to wypowiedź anglojęzyczna, odpowiedziałabym – HELL YEAH!) :D
Dlaczego?
Bo jak mówił Roosevelt: „Nie warto mieć ani robić niczego, co nie wiąże się z wysiłkiem, bólem i trudnościami”. No dobra, ten „ból” i „trudności” to może jednak trochę przesada, ale dla mnie ten cytat to w wolnym tłumaczenie zdanie, że „nie warto robić rzeczy, w które nie wkłada się wysiłku”. Oczywiście ten wysiłek może przybierać różne postaci, nie tylko wyciskanie sztangi na siłowni. A idąc za słowami Alberta Einsteina „Czasem jest tak, że to, co się liczy, nie da się policzyć, a to, co daje się policzyć – nie liczy się”.
A tak całkiem serio (bo nie ma być to wpis z aforyzmami xD) – dla mnie doświadczenie koncertu to najlepsze uczucie jakie przeżywam. I chociaż przez tydzień wahałam się czy jechać, bo też prowadzę zwyczajne życie z pracą od poniedziałku do piątku i najnormalniej w świecie, organicznie trochę mi się nie chciało; ponadto zastanawiałam się czy aby nie przesadzam – analizując wyrazy twarzy moich znajomych, kiedy opowiadałam im o tym pomyśle – to muszę przyznać, że szanuję siebie za to, że jednak zdecydowałam się pojechać na ten koncert – brawo ja! xD
Dobra, to teraz muszę napisać na jakim koncercie byłam ;)
Był to krakowski zespół o wdzięcznej nazwie Dziewczęta, gatunkowo nie wiem jak go zaklasyfikować, kojarzy mi się z wieloma dobrymi rzeczami, po głowie chodzi mi enigmatyczne określenie „alternatywa”, ale sami musicie nausznie sprawdzić czym to dla Was jest! Dla mnie jest to po prostu muzycznie dobre! I stwierdzam to z pełną świadomością, bowiem widziałam i słyszałam chłopaków na żywo, a w moim mniemaniu to właśnie koncerty są prawdziwą wizytówką zespołu. Na żywo nie da się wszystkiego kontrolować i „wyczyścić” tak jak w studio, a do tego dochodzi energia jaka płynie ze sceny i sam fakt czy taka właśnie dobra energia pojawia się w trakcie spotkania z publicznością. Tutaj wszystko się zgadzało – muzycy dali z siebie wszystko (uwierzcie, że był to dla nich niezły wysiłek, bo koncert miał miejsce w blaszanym magazynie, w którym było prze-duszno!) a publika nie była dłużna i żywiołowo reagowała na kolejne utwory. Wytworzyła się unikatowa atmosfera wspólnoty, której podstawą była muzyka grana na żywo.
Koniecznie zajrzyjcie na ich FB, aby być na bieżąco. EP-kę chłopaków składającą się z czterech utworów możecie odsłuchać na Spotify, odwiedźcie również ich kanał na portalu YouTube, gdzie również znajdziecie kilka miłych dla oka i ucha filmików.
Jak sami tam o sobie piszą:
„Dziewczęta – zespół założony pod nasypem kolejowym przy ulicy Mogilskiej w brudnym mieście Krakowie. Chłopcy w Dziewczętach działają od roku 2014. Przez swoją twórczość, próbują znaleźć odpowiedzi na fundamentalne pytania. Ride – это britpop czy shoegaze? Czy kiedy puścimy DIIV o połowę wolniej, z głośników wyskoczy nam Rachel Goswell? Czy The Verve tankują na Orlenie? Wreszcie – czy w tym mieście zacznie się w końcu COŚ dziać?!”
Sprawdźcie jak muzycznie starają się odpowiedzieć na te pytania! I jeśli będziecie mieć okazję idźcie na ich koncert!!!
EDIT
27/04/2019
Jak widzicie ten tekst pisałam jeszcze w zeszłym roku (były to pierwsze poważne próby ruszenia z tematem bloga). Co ważniejsze od tego czasu dużo zmieniło się też u chłopaków z zespołu Dziewczęta! Na portalach streamingowych pojawiło się więcej ich muzyki: sześć utworów w kompilacji Live at Prusiewicz Studio: „Przestrzeń”, „Ulotni”, „Taksówkarze”, „Intro”, „Nurkuj”, „Sen”. A ich zeszłoroczne i nowe single w wersji studyjnej: „Taksówkarze”, „Nurkuj”, „Vanessa” i „Ludzie Zoo” elegancko śmigają na Spotify a nawet pojawiają się w zestawieniach/playlistach: New Music Friday Polska.
26 kwietnia pojechali na, jak to sami nazwali, tygodniową kolonię w góry, w celu nagrania nowego materiału! Latem planują wypuścić singiel zapowiadający pełnowymiarową płytę! W takim razie nic, tylko czekać na nowe rzeczy od zespołu Dziewczęta!
Zachęcam Was do zapoznania się z twórczością chłopaków (a jest już czego słuchać i co zapętlać!), śledzenia ich social mediów i czekania wraz ze mną na ich pierwszego longplaya!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz