Jest takie pojęcie, które niektórzy pewnie kojarzą - pałac pamięci. Nie zagłębiając się zbytnio w koncept, polega to na kojarzeniu obrazów z miejscem w rzeczywistym lub wyimaginowanym otoczeniem. Czyli w skrócie wyobrażamy sobie lokację, w której przechowujemy wspomnienia, emocje i co tam jeszcze sobie chcemy. Ja tak właśnie wyobrażam sobie swój twardy dysk wewnętrzny, zwany potocznie mózgiem. Widzę piętrowy budynek wyglądający jak biblioteka. Całe ściany wypełnione są po sufit szufladami. Każda z nich zawiera jakieś wspomnienie. Niektóre otwieram często, innym przydałoby się naoliwić zawiasy. Ale jest też coś innego niż cała reszta. Na samym końcu jest zamknięty pokój z grubą warstwą kurzu. W tym pokoju jest tylko jedna skrzynia. A dziś będzie trochę o tym co w takiej skrzyni może się znaleźć.
Niezależnie od tego ile mamy lat, każdy z nas doświadczył czegoś traumatycznego. Czegoś co zmieniło nasze postrzeganie świata. Każdy z nas był kiedyś dzieckiem które biegało sobie beztrosko po placu zabaw, aż w końcu potknęło się i rozbiło kolana. I od tego czasu zaczęło biegać trochę ostrożniej bo pamiętało ten ból i chce go za wszelką cenę uniknąć. To samo robimy z emocjami. Jeśli coś nas bardzo zabolało, chowamy to najgłebiej jak się da i unikamy wszystkich sytuacji, które mogłyby spowodować, że poczujemy to ponownie. Problem polega na tym, że żadna szuflada, żadna skrzynia, a nawet żaden pokój nie jest z gumy. Nadejdzie więc chwila w której będziemy musieli skonfronować się w tym co ukrywamy w sobie. Jeśli chcesz poczuć jak to jest, kiedy rozprawiasz się z przeszłością i uczuciami, posłuchaj jedynej płyty zespołu Death Spells “Nothing Above Nothing Below”.
To nie będzie łatwe, bo ten materiał jest specyficzny a temat trudny. Tytuł posta nie jest przypadkowy. Zachowałam oryginalny opis z instagramowego profilu zespołu, bo uważam, że idealnie pokazuje to co wydarza się podczas słuchania tej płyty. Hardcore w każdym możliwym aspekcie tematu. Są chwile, że brzmi jak soundrack do jakiegoś zupełnie schizoidalnego horroru. Są chwile, gdy słuchając kolejnych utworów czujesz się, jakbyś był pod wpływem działania środków psychoaktywnych. Ale tak właśnie ma być. Tak właśnie wygląda nasz mózg, jeśli latami nie układamy w nim trudnych tematów. Pierwsze utwory to litania pytań bez odpowiedzi. Jak w “Diluted”- Przetrwaliśmy w tym życiu już tak wiele, lecz jak daleko tak naprawdę doszliśmy?, jak w “Why is love so disastrous?”- Czy wolą Boga naprawdę są morderstwa zalewające ulice?. Później pojawia się próba rozliczenia swoich uczuć. Mnie osobiście bardzo dotknęły fragmenty “Bo nienawidzę nienawiści, nienawidzę nienawiści, ale moja nienawiść…Jest wszystkim co mam.“ czy “niektóre blizny nigdy nie znikną, nigdy nie wyznam całej prawdy.”
Ta płyta jest ważna. Jest ważna niesamowicie. Myślę że każdemu świadomemu słuchaczowi przypomni, że ma ten zamknięty pokój w swojej głowie, który nieuporządkowany, może rozwalić każdy umysł, nawet ten, którego fasadę poleruje się nieustannie. Odkrywa karty i pokazuje wszystko, bez owijania w piękne słowa i przystępną formę. Bo tacy właśnie jesteśmy- nieuporządkowani, pogubieni i bezbronni wobec własnych myśli. Jedyne co możemy zrobić to uświadomić sobie swoje słabości i nie spychać ich w ciemny kąt. Inaczej ta ciemność kiedyś może nas pochłonąć i nie będzie już odwrotu.
At night I curl up to them and hide.
I feel the blood behind my face.
It’s cold as hell, and I’m cold as hell.
This world is broke. Aren’t I?
This world is broke and so are we.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz