Frankenstein Children – „Patience” / premiera 12.04.2019

Tytuł płyty jest dość wymowny - szczególnie dla chłopaków z zespołu, którzy doskonale wiedzą ile czasu kosztowało ich nagranie i wydanie tego materiału, ale również dla mnie jako długoletniej fanki zespołu. Mam to szczęście, że znam chłopaków już kilka lat i traktuję ich trochę jak młodszych braci, których nigdy nie miałam. Z niecierpliwością czekałam więc na tę płytę jako słuchacz, ale też dopingowałam jako "dobry duszek" zespołu.


Dla mniej wtajemniczonych na początek garść informacji. Zespół powstał w 2011 roku kiedy Szymon, Wojtek i Daniel byli jeszcze w liceum. Myślę, że nie obrażą się jeśli nazwę ich lokalnymi patriotami, bowiem nazwa zespołu nawiązuje do dawnej nazwy Ząbkowic Śląskich, z których pochodzą, a w każdym medialnym wystąpieniu z dumą mówią o swoich korzeniach. Chociaż ze względu na to, że na stałe mieszkają i pracują we Wrocławiu mogą być klasyfikowani również jako zespół wrocławski.

Już sama okładka, której autorem jest Konrad Karolczyk, potrafi zachwycić. Jeśli można namalować muzykę to myślę, że ten obraz doskonale oddaje nowe dźwięki jakich dostarczają Frankenstein Children. Na krążku znajduje się jedenaście kompozycji, w relacji trzy do ośmiu z przewagą utworów w języku angielskim. Jednak zapewniam, że w obu językach wszystko brzmi świetnie. Dla mnie faworytem jest „Better start”, głównie ze względu na warstwę liryczną, ale też powoli rozwijającą się kompozycję, która pozwala na stopniowe przyswojenie melodii i usłyszenie kolejnych warstw dźwiękowych. Jestem też pozytywnie zaskoczona „Drift in”, „Cool” i „Wheel” , bo pamiętam je doskonale z wcześniejszych koncertowych wykonań. Aktualne aranżacje tych piosenek pokazuję ogromny postęp w twórczości chłopaków. Na uwagę zasługuje też singlowy „Oddech” – za produkcję muzyczną w tym przypadku odpowiada Radek. Utwór ten spokojnie wprowadza nas w klimat odległych krain i „nie odkrytych jeszcze miejsc serca”. Zdecydowanie jest w nim coś magicznego i idealnie sprawdza się w roli wizytówki płyty i zapowiedzi nowego brzmienia zespołu.

Nowa płyta niewątpliwie jest dojrzalsza, nic dziwnego w końcu chłopaki mimo nadal młodego wieku, zdążyli nieco wydorośleć i grają już ze sobą 8 lat! W nowym materiale jest dużo przestrzeni i głębi. Słychać, że utwory są dopracowane, na pewno duże zasługi ma w tej kwestii Marcin Pater odpowiedzialny za miksy i produkcję płyty. Gatunkowo nowe utwory balansują na granicy alternatywnego rocka i elektroniki. Źródła zmian stylistycznych można upatrywać w dołączeniu do składu Radka, który oficjalnie zmienił status zespołu z trio na kwartet latem 2017, kiedy stał się czwartym ogniwem Frankenstein Children.

Płyta jest dość spokojna, mogłabym nawet rzecz, że nieco senna, ale nie dajcie się zwieść! Po pierwsze to jej zaleta, bo chwila wytchnienia i wyciszenia podczas słuchania takiej płyty przyda się przecież każdemu, prawda? A po drugie ten chilloutowy klimat "przyjmie się" zarówno w ciepłe letnie wieczory, jak i w jesienne chłodne popołudnia, kiedy z kubkiem herbaty siedzimy w domu owinięci w ciepły koc. Ponadto jako stała bywalczyni na koncertach chłopaków (w nowym i w starym składzie), zapewniam, że w tych momentach na płycie kiedy myślicie sobie "o, tutaj mogliby mocniej zagrać!", na koncertach na żywo zagrają mocnej!

Debiutancki album z grudnia 2016 "I'm Here Somewhere" był mocniejszy to fakt, ale członkowie zespoły też byli inni. Wtedy było to bardziej brudne, garażowe granie, ale chwała im za to! Tak miało być, a co najważniejsze było to dobre i autentyczne. Patrząc na setlistę tamtej płyty nadal w głowie słyszę refreny i riffy z utworów "Dislove", "Blue Sky" czy "Still&  Free" (i liczę, że nadal będą pojawiać się na koncertach!). Równocześnie bardzo się cieszę, że zespół świadomie zmienił trochę kurs i stylistykę, nie zatracając w tym procesie jakiejś nieuchwytnej cechy, która nadal ich wyróżnia. Charakterystyczny głos Szymona, który pewnie niektórzy nazwą manierą, dla mnie jest dużym plusem i czymś dzięki czemu od razu można rozpoznać, że jest to utwór Frankenstein Children. Ale sam wokal "nie zrobiłby roboty" bez spójnej melodii, jaką kiedyś tworzyła dwójka a teraz trójka pozostałych chłopaków z zespołu. Jest coś przyciągającego i intrygującego w muzyce, którą tworzą, choć nie potrafię tego nazwać. Z perspektywy laika mogę tylko stwierdzić, że w zespole panuje dobra energia, która na koncertach kumuluje się i ze zdwojoną siłą jest przekazywana publice. Kiedyś po ich koncercie stwierdziłam, że przebywanie w ich towarzystwie, słuchanie ich muzyki i uczestniczenie w ich koncertach działa terapeutycznie. Podtrzymuję tę opinię!

Zachęcam, abyście wyruszyli z nimi w tę nową podróż muzyczną i zatopili się w kojące dźwięki zapisane na płycie CD a potem zweryfikowali materiał podczas koncertu na żywo. Zapewniam, że warto!

Tytuł: Patience
Autor: Frankenstein Children
Wydanie: 2019, Agora S.A.

Skład:
Szymon Paczkowski – wokal, gitara basowa
Wojtek Opioła – gitara, wokal
Daniel Moskal – perkusja, wokal
Radek Baranowski – klawisze, wokal, gitara



1 komentarz:

  1. To dzisiejszy dzień jest idealny na przesłuchanie ich nowej płyty! Chłopaki są z Ząbkowic wiec muszę się w nich wsłuchać :)

    OdpowiedzUsuń