Ten wpis będzie
nieco inny, trochę będzie metatekstem. Mianowicie, jak pewnie wiecie lub nie,
tego bloga założyłyśmy razem z Ewą w maju tego roku, ale od końca czerwca
prowadzę go już sama. Nie wydarzyło się nic złego, nadal trzymamy z Ewą sztamę
i czuję jej wsparcie w kwestii tego bloga. Po prostu czasem w życiu jest tak,
że trzeba czegoś spróbować, żeby się przekonać czy jest to dla Ciebie czy nie.
Okazało się, że nie jest dla Ewy, ja nadal sprawdzam 😃
Jak widać sama również dość długo się zbierałam, żeby znowu ruszyć z tematem
bloga. W ramach wyjaśnień mogę tylko powiedzieć, że DUŻO się działo, a część z
tych wydarzeń na pewno będzie pretekstem do kolejnych tekstów. W czasie
czekania na nowości ode mnie zapraszam Was do obczajenia tekstów Ewy, które za
obopólną zgodą zostają na blogu - a dobre teksty to są. Zupełnie inne niż moje.
I o to właśnie chodzi, w tej różnorodności jest siła. Wiem, że wszyscy jesteśmy
nieco leniwi, szczególnie w Internecie, więc z radością ułatwię Wam sprawę i
pozbawię wymówki, że nie macie czasu scrollować, czy coś!
Poniżej linki do tekstów Ewy:
Te posty są
bardziej refleksyjne i metafizyczne niż moje wpisy. Ewa zupełnie inaczej niż ja
odbiera muzykę... a może podobnie, ale inaczej o niej piszemy? Są to teksty
dające do myślenia, nawet jeśli nie znacie muzyki, której dotyczą; zachęcające,
aby tę muzykę poznać. Teksty idealne do aktualnej jesiennej aury. Polecam Wam
zatem nadrobienie tej lektury a ja już naprawdę niebawem wrzucę nowe rzeczy!
Ola